sobota, 9 lutego 2013

Finlandia - obrazy, obrazki

Opis fińskiej wyprawy miał być obszerny. Po relacji z drogi miał nastąpić cały szereg wspomnieniowych obrazków, poszczególne miasta, poszczególne chwile, poszczególni ludzie, bo co właściwie do tej pory zdążyłam opowiedzieć? Zaledwie zdać suchą relację z tego, jak się to wszystko odbyło.

Niestety, czas mija, z każdą minutą szczegóły nieubłaganie ulatniają się z pamięci, a ja byłam przez ostatnie miesiące bardzo zajęta, więc nie będzie chyba tak „na bogato” jak sobie to z początku zaplanowałam. Szczęśliwie jednak byłam na tyle zapobiegliwa, że na świeżo, jeszcze we wrześniu, przelałam na papier trochę obserwacji, na tym więc się oprę.

Zacznę od zwycięzcy konkursu na najpiękniejszy obrazek przywieziony z tej wycieczki. Wybór wyłącznie mój, bo też obrazek jedynie do mnie należy, Wypcałke go przegapił, wypatrując mocniejszych wrażeń.

Haapsalu. Późne popołudnie, praktycznie już wieczór, ale ponieważ jest lato, a na północy dzień jest dłuższy, wciąż świeci słońce. Przyćmione już trochę, bardziej złociste. Krążymy po miasteczku wraz z naszym kierowcą i jego przyjaciółką, szukając motelu, w którym mają zamówiony nocleg. Przemierzamy wąskie uliczki z niskimi, malowniczymi domkami z wyjściem wprost na ulicę. W progu jednego z nich siedzi mały chłopiec, opalony blondynek z niesamowicie niebieskimi oczyma. U jego stóp wygrzewa się w słońcu gruby kot. Kiedy nasz samochód się zbliża, chłopczyk z nieśmiałym uśmiechem cofa się do wnętrza domu. Patrzy na mnie, zakłopotany, pewnie zauważył, że się mu przypatruję.

Po prostu siedział sobie w progu, rozmyślał i obserwował. Kto z nas jeszcze tak robi? To taki prawie magiczny relikt dawnych czasów, kiedy nie było jeszcze komputerów, nie było innych elektronicznych dekoncentrujących cudów, a wyobraźni i marzeń wszyscy – dzieci szczególnie – mieli pod dostatkiem.

Fot. www.sxc.hu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz