Czas na kulinarne podsumowanie naszej wyprawy. Zdając sobie co prawda sprawę z horrendalnych cen żywności w Finlandii, zabraliśmy ze sobą solidne zapasy i większość naszych obiadów stanowiła konserwa na ciepło, niekiedy jednak pozwalaliśmy sobie na małe szaleństwo i kosztowaliśmy miejscowych specjałów, więc pewne pojęcie o fińskiej kuchni mamy. Ostrzegam jednak – nie spodziewajcie się przepisów, bowiem z racji tego że mam dwie lewe ręce do gotowania i, co gorsza, zero zapału, żadnych bałtyckich specjałów nie próbowałam samodzielnie odtworzyć. Jeśli ktoś poczuje się zaintrygowany, musi poszperać sam. :)
Ciekawe jest to, że o ile polska kuchnia jest dość charakterystyczna i nikt z nas nie ma większych problemów z wymienieniem jej tradycyjnych elementów (pierogi, bigos, żurek, barszcz etc.), o tyle mieszkańcy odwiedzanych przez nas krajów niejednokrotnie mieli problemy ze wskazaniem takich typowych dla nich frykasów.
W Estonii na przykład, gdy udaliśmy się do restauracji, którą poleciła nam pani z punktu informacyjnego, zapewniając że serwują tam tradycyjne estońskie dania, okazało się że w menu dominują banalne ryby i poprzestaliśmy ostatecznie na starym dobrym łososiu.
Z kolei mustamakkara, ciemna kiełbasa o której pisałam tutaj, to w zasadzie odpowiednik polskiej kaszanki. Szczegóły i tu, a wygląda to tak (niezbyt atrakcyjnie):
![]() |
[1] |
Kolejny specjał wymieniony przez spotkanego Fina to gulasz karelski. Tutaj już wizualnie jest dużo lepiej. Zdjęcie pochodzi ze strony, na której znajduje się również przepis na tę potrawę.
![]() |
[2] |
Mięso renifera, frykas którego nie mogliśmy sobie odmówić, można na północy Finlandii zjeść naprawdę w wielu różnych postaciach. Są burgery z renifera, pizza z reniferem, kebab z renifera, zupa z renifera, a nawet konserwy z renifera. Podczas naszego pobytu w Wiosce św. Mikołaja Wypcałke zdecydował się na zupę, ja na kebab z frytkami. Ciekawe nowe doświadczenie, choć moim zdaniem mięso to nie różni się specjalnie od zwykłej wołowiny.
![]() |
[3] |
Dużo większe wrażenie zrobiło na nas łagodne, warzone zwykle w warunkach domowych piwo kotikalja. Naprawdę bardzo łagodne, właściwie przypominające lekko musujący kompot, ale bardzo smaczne i orzeźwiające. Na tej stronie znajduje się kilka sposobów przyrządzenia tego napoju, po fińsku co prawda – ale myślę, że po zaprzyjaźnieniu się z translatorem da się dotrzeć do sedna :)
![]() |
[4] |

Jak już wspominałam, Finowie mają fioła na punkcie lukrecji. Przez naszego lapońskiego kierowcę obdarowani zostaliśmy wielką paką lukrecjowych cukierków, których pełno w tamtejszych sklepach. W paczce muminkowych żelek, które przywieźliśmy w prezencie swoim rodzinom, nie brakowało i czarnych lukrecjowych figurek, a podczas wizyty w Wiosce św. Mikołaja natrafiliśmy na lukrecjowe kuleczki o wdzięcznej nazwie... „Bobki renifera” :). W fińskich sklepach nie brak i lodów o smaku lukrecji, których miałam okazję spróbować.
Bardzo charakterystycznym dla tamtych stron smakołykiem jest również karelskie ciastko, zwane też karelskim pierogiem, którego – o ironio! – spróbowaliśmy dopiero w Estonii. I jeśli miałabym kiedyś mimo wszystko podjąć się przyrządzenia któregoś z poznanych podczas naszej podróży specjałów, to chyba byłoby nim właśnie to ciastko. Bardzo fajna słona przekąska z nadzieniem ryżowym.
![]() |
[5] |
[1] Wikimedia Commons
[2] http://www.interklasa.pl/portal/dokumenty/ue048/Jedzenie.htm
[3] http://podroze.gazeta.pl[4] http://www.kotikokki.net
[5] Wikimedia Commons